Maciej Bodnar: Polubiłem tenis na żywo

Z Maciejem Bondarem, zwycięzcą etapu na Tour de France, sześciokrotnym mistrzem Polski w jeździe na czas w kolarstwie szosowym o obejrzanych na żywo finałach Wielkiego Szlema, różnicach w diecie, treningu i zarobkach między tenisem i kolarstwem rozmawia Olgierd Kwiatkowski.

Tenis to dla Pana drugi ulubiony sport poza kolarstwem?

– Interesuję się sportem. Na bieżąco śledzę najważniejsze wyniki z wielu dyscyplin. W tenis wciągnąłem się wraz z sukcesami Agnieszki Radwańskiej. Bardzo jej kibicowałem. Rozsławiła Polskę za granicą. Miała cudowną karierę. Doszła do drugiego miejsca na świecie. W żadnym sporcie nie jest to łatwe, ale w tak elitarnej dyscyplinie jak tenis to niesamowity wyczyn.

Na profilach społecznościowych udostępniał Pan zdjęcia z Australian Open. Był Pan tam przypadkiem, czy z powodu ukrytej pasji do tenisa?

– Na kortach Melbourne Park po raz pierwszy pojawiłem się w 2018 roku. Oglądałem z kolegą mecz Rogera Federera we wczesnej fazie turnieju. Tak się wciągnęliśmy, że pojechaliśmy na finał. Akurat skończył się wyścig Tour Down Under, mieliśmy czas i wykorzystaliśmy to. Wtedy Roger Federer wygrał z Marinem Cilicem. Mecz był wspaniały. Trwał pięć i pół godziny, poziom był nie z tej ziemi.

Rok później kiedy wróciłem do Australii na ten sam wyścig i wiedziałem, że będę musiał wpaść na kolejny finał Australian Open. Polubiłem tenis na żywo. Szczególnie gdy grają najlepsi, gwiazdy tej dyscypliny, widać wyjątkowy kunszt tenisistów, ogromną pracę jaką wykonali, żeby dojść do takiego poziomu. Przed telewizorem wciągam się w tenis bardziej z powodu emocji, ale to wygląda zupełnie inaczej. W 2019 roku zaliczyłem finał, w którym Novak Djoković grał z Rafą Nadalem. Łatwo wygrał w trzech seta. Byłem z tego powodu trochę zawiedziony, bo pojedynek trwał mniej niż trzy godziny.

Widział Pan na żywo wielką trójkę tenisa: Djokovicia, Federera i Nadala. Jakby ich Pan ocenił i kogo pan najbardziej z nich ceni?

– Nadal jest niesamowicie umięśniony. To gladiator. Robi wrażenie atlety. Djoković jest przy nim szczuplutki. Nie będę oryginalny jeśli powiem, że najbardziej cenię Federera. Ma wielką klasę, gra widowiskowo, elegancko, ładnie się to ogląda. Ale to jest tylko mój punkt widzenia, kibica-amatora.

Sekret sylwetki Djokovicia, ale też i jego sukcesów tkwi w jego diecie. Serb chwali się dietą bezglutenową. Czy ten rodzaj żywienia jest możliwy w kolarstwie?

– W naszym zespole tylko jeden z kolarzy stosuje dietę bezglutenową, ale dlatego, że nie toleruje glutenu. Kolarze mają ogromne potrzeby energetyczne, nieporównywalne z innymi sportami. Każdego dnia spalamy na treningach po kilka tysięcy kalorii. Podejmujemy się maksymalnego wysiłku każdego dnia. Podczas Tour de France mamy tylko dwa dni odpoczynku, a wyścig trwa trzy tygodnie. Musimy się regenerować i we właściwy sposób dostarczać organizmowi energię. Jak to zrobić? Pracują nad tym sztaby ludzi, byśmy niczego nie zaniedbali. Nie jest łatwe uzupełniać po wyczerpującym etapie górskim straty energetyczne. Spalamy więcej kalorii niż nasz organizm jest w stanie przyjąć. Wiem, że tenisiści też wylewają litry poty na treningach, ale trenują w zupełnie innym rytmie. W naszym sporcie dieta bezglutenowa jest ciężka do zastosowania.

Próbował Pan grać w tenisa?

– Miałem rakietę w ręce. Na zgrupowaniu na Majorce w ubiegłym roku popykaliśmy sobie amatorsko. Były korty w hotelu, to spróbowaliśmy. Gra jest wspaniała, ale na drugi dzień mieliśmy straszne zakwasy w nogach.

Wy kolarze, uważani za najlepiej wytrenowanych sportowców mieliście zakwasy w nogach? Trudno w to uwierzyć.

– Na korcie pracują inne partię mięśni niż na rowerze. Trzeba czasami mocniej przytupnąć, przyhamować, wykonać wślizg. Chyba te wślizgi dawały się nam najbardziej we znaki. Zrozumiałem jak bardzo ważne w tenisie są nogi. Po tym doświadczeniu doszedłem do wniosku, że tenis w trakcie sezonu kolarskiego, odpada. Za duże ryzyko kontuzji.

Pochodzi Pan z Dolnego Śląska. To bardzo tenisowy region. Z Lubina jest Łukasz Kubot, z Głogowa – Michał Przysiężny, a z Wrocławia – najlepszy obecnie nasz zawodnik w ATP Hubert Hurkacz.

– Mocno kibicuję Hubertowi. Jest młody, ma wielką przyszłość. Cały czas jestem w rozjazdach i nigdzie tam, gdzie byłem nie miałem okazji zobaczyć go na żywo.

Najlepsi tenisiści zarabiają dużo więcej niż najlepsi kolarze na świecie i pewnie taka sama różnica jest między zawodnikami drugiego szeregu. Kolarze zazdroszczą tenisistom ich zarobków?

– Nie pomyślałem o tym. Nie mam z tym problemu. Tenis to jest sport indywidualny, choć wiem, że mają przy sobie sztaby ludzi. Kolarstwo jest wbrew pozorom sportem drużynowym. Wielu ludzi myśli, że sam kolarz jeździ na rowerze i to wszystko. Nie. W grupach zawodowych pracuje kilkadziesiąt osób. Nie da się wygrać żadnego poważnego wyścigu w pojedynkę. Liderom potrzebni są pomocnicy. Sam pełnię taką rolę w zespole Bora Hansgrohe. Kolarstwo nie jest jednak tak źle płatnym sportem. Mamy kontrakty zawodowe. Nie zależymy od dotacji ze związków sportowych albo od stypendiów z ministerstwa. Trzeba też zrozumieć sport. Piłka nożna jest najbardziej popularnym sportem na świecie, tenis pewnie niewiele jej ustępuje stąd większe pieniądze. W World Tourze nie ma takich nagród jak w turniejach ATP, ale nie mam prawa narzekać i zazdrościć innym.

RAMKA

Maciej Bodnar, urodzony 7 marca 1985 we Wrocławiu. Polski kolarz zawodowy grupy Bora Hansgrohe. Sześciokrotny mistrz świata w jeździe na czas, zwycięzca etapu Tour de France w 2017 roku, czwarty zawodnik mistrzostw świata w Katarze w 2016 roku.

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości