Koszykarka w… klatce do squasha

Z Ewą Szloser, Kierownikiem Administracyjnym Wydziału Elektrycznego Politechniki Poznańskiej rozmawia Wojciech Weiss.

Jak to się stało, że koszykarka znalazła się w klatce do squasha?

Rzeczywiście moją przygodę ze sportem rozpoczynałam od koszykówki, ale niestety kontuzja dość szybko, bo w wieku 17 lat, sprawiła, że musiałam porzucić koszykarskie parkiety. Teraz kibicuję mojej córce, która całkiem dobrze sobie radzi, pracuje ciężko i debiut w ekstraklasie ma już zaliczony.

Później – choć niektóre są nadal – były różne sporty: kajaki, rowery, rolki, narty, aerobik, tenis, ale na poziomie amatorskim. Rodzinę mam sportową, więc, aby „wyrwać” się z domu na zajęcia nie trzeba szukać żadnych wymówek, więc aktywność fizyczna jest kilka razy w tygodniu.

Squash zaistniał w moim życiu, gdy podczas otwarcia nowej hali sportowej Politechniki Poznańskiej zobaczyłam korty do tej dyscypliny i niemal natychmiast poczułam, że to jest coś dla mnie. Później pojawiła się propozycja zajęć dla pracowników PP i od tego czasu jestem zagorzałą fanką tego wspaniałego sportu. Na pierwszych zajęciach zjawiłam się z pożyczoną rakietą, ale natychmiast po treningu pędziłam do sklepu po „swoją”.

Co takiego, jest w tej dyscyplinie, że tak Panią „usidliła”?

– Generalnie w grze w squasha znalazłam wszystko, czego w sporcie szukałam. Niesłychane emocje, upust energii, której zazwyczaj mam nadmiar, olbrzymią satysfakcję, tempo gry, kompleksowy trening całego ciała. Gra ta wspaniale kształtuje sylwetkę, co dla mnie, jako kobiety, jest niesłychanie ważne. Oczywiście po treningu jest spore zmęczenie, ale wciąż szybko się regeneruję.

Rozumiem, że rywalizacja i wysiłek Pani nie przerażają.

– Lubię walczyć, grać i wygrywać. Szczebel rywalizacji nie ma większego znaczenia. Na razie są to rozgrywki amatorskie, ale nie wykluczam takiej sytuacji, że jak wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami, spróbuję swoich sił w rywalizacji bardziej zaawansowanej.

Ambitne plany.

Lubię nowe wyzwania i to nie tylko sportowe. Staram się dokształcać. Niedawno ukończyłam prestiżowe studia MBA z zakresu zarządzania szkołą wyższą (studia łączone UAM-UE – przyp. red.). Ciągle się uczę czegoś nowego. Praca zawodowa nie lubi stagnacji.

Emocje, walka, trening. Co poza tym odnajduje Pani w squashu?

Z całą pewnością super zabawę, w gronie fantastycznych ludzi. Zajęcia, zwłaszcza te dedykowane pracownikom Politechniki wspaniale nas integrują. Zapewne, pomimo specyfiki mojej pracy, nie miałabym możliwości poznania, sporej, grupy ludzi mających takie same jak ja zainteresowania i ambicje. Po treningu, mimo niemałego zmęczenia, czuję się niesamowicie zrelaksowana i pełna wigoru na kolejne dni. Ganianie z rakietą w ręku, a później pogaduszki w szatni i poza nią są bardzo fajne.

Squash i praca zawodowa, a co poza tym?

Może na odwrót. Praca zawodowa i sport. Bardzo lubię to, co robię w Politechnice i wcale to nie jest pusty slogan. Pracuję w takim miejscu, w którym spotykają się dwa uczelniane światy: studenci i ich wykładowcy-profesorowie i zapewniam, że jest to bardzo ciekawe. Na moim Wydziale panuje szczególna atmosfera, pełna życzliwości i zrozumienia. Każdy student otrzyma pomoc – zwłaszcza sportowiec

Staram się też pomagać innym, potrzebującym i biednym, między innymi organizując, już od kilku lat, wraz ze swoimi współpracownikami i przyjaciółmi „Szlachetną Paczkę”. Kocham zwierzęta. Bardzo lubię podróżować, a fakt, że moją miłością są góry, więc jak tylko to możliwe, staram się te dwie pasje łączyć i bardzo często moje wojaże prowadzą w kierunku górskich szlaków. Lubię teatr i operę. W tym roku wystartuję w The Color Run Poland – zobaczymy

Generalnie wszelaka aktywność fizyczna, ciekawość świata, nowe wyzwania to moja recepta na życie i szczęście. Przy każdej nadarzającej się okazji staram się ten styl życia propagować.

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości