Kiedy dłużej rozmawia się Joanną Jędrzejczyk, to możesz się poczuć, jakbyś przez życie pędził kolejką górską: walczysz w oktagonie, by za moment być na plaży na Florydzie, potem trafiasz do studia filmowego, pomagasz potrzebującym, uczestnicząc w różnych akcjach charytatywnych… Bo trzykrotna mistrzyni świata federacji UFC, zawodniczka MMA, muay thai, kickboxingu i boksu, to kobieta wulkan, przebojowa, czerpiąca garściami z tego, co daje jej życie i na co sama ciężko pracowała, ale zarazem osoba wrażliwa, pomagająca innym, założycielka JJ’s Stars Foundation. I od kilku miesięcy pasjonatka gry w tenisa. Obecnie JJ trenuje na Florydzie i po długiej przerwie przygotowuje się do walki oraz… kibicuje Idze Świątek.

Patrząc i rozmawiając z Panią nie sposób się nie uśmiechnąć. Skąd w takiej drobnej osobie tyle energii, pomysłów, nieustępliwości i charakteru wojowniczki?
(śmiech) – Życie nauczyło mnie, że nie ma nic za darmo. Na wszystko trzeba ciężko zapracować. I co bardzo istotne, musimy mieć cele, do których dążymy. Jedno z moich życiowych mott brzmi: Per aspera ad astra – Przez trudy do gwiazd. Pamiętam jak byłam pulchną dziewczyną, niczym niewyróżniającą się, ale ambitną nastolatką. Zaczęłam sobie stawiać cele i je realizować. W wieku 16 lat za zarobione pieniądze kupiłam aparat fotograficzny. Kosztował 2 tys. zł. To był bardzo duży wydatek. Tata zapytał mnie: „Nie szkoda Ci wydawać na to pieniędzy?” Ale chciałam nauczyć się fotografować. I dopięłam swego. Nigdy nie żałowałam tej decyzji. Tak było z kolejnymi pomysłami. Zaczęłam się wspinać, grać w siatkówkę, uprawiać sztuki walki. Od amatorki doszłam do klasy mistrzowskiej.
O Pani sportowych osiągnięciach napisano i powiedziano chyba już wszystko. Setki wywiadów, książki „Wojowniczka” i „Czarno na białym”, a nawet film „Niezwyciężona” nakręcony przez HBO. Jest Pani jedną z najbardziej utytułowanych i najwybitniejszych sportsmenek w rywalizacji MMA. Pasy mistrzowskie w wadze słomkowej federacji UFC robią wrażenie. Jest wciąż głód walki i zwyciężania?
– O tak, zdecydowanie! Ostatnią walkę w oktagonie stoczyłam w marcu 2019 roku. Z różnych przyczyn miałam dłuższą przerwę. Od stycznia jestem w Stanach Zjednoczonych. Tak jak to było przed poprzednimi moimi starciami, do następnego pojedynku będę się przygotowywać w American Top Team w Coconut Creek na Florydzie.
Zapytał Pan o głód walki, głód rywalizacji. Jak już wspomniałam, byłam pulchną nastolatką. Na początku to była chęć pokazania, że dam radę, że potrafię wytrzymać reżim treningowy. Rodzice uważali, że to „słomiany zapał”. Po dwóch miesiącach wiedziałam, że to moja dyscyplina. Zakochałam się w sztukach walki. Pokazałam charakter. A że umiałam ciężko pracować, wiedziałam, że wyniki w końcu będą.
Skąd u tak młodej, kilkunastoletniej dziewczyny świadomość, że tylko ciężką pracą można osiągnąć sukces?
– Powtórzę kolejny raz: tego uczy życie. Moi rodzice przez lata ciężko pracowali. Otworzyli mały sklep osiedlowy z warzywami. Już jako dziecko chciałam im pomagać, ale ważniejsza była szkoła. Mając 12 lat zaczęłam jeździć do Ochotniczego Hufca Pracy, by sprzedawać gazety. Wstawałam nad ranem, a tata spytał: „Dokąd jeździsz o tej godzinie?”, „Do pracy” – odparłam. Gdy dowiedział się o godzinnej stawce stwierdził, że będzie płacił więcej. Koniec końców miałam dwa „etaty” (śmiech) – sprzedawałam gazety, a podczas nauki w liceum i studiów pracowałam też w sklepiku rodziców. Znam wartość pieniądza, bo przez lata wszystko, co zarobiłam, „ładowałam” w sport, w rozwój. Lubię pieniądze, lubię je wydawać (śmiech), ale przede wszystkim mają służyć realizowaniu kolejnych celów.

Swobodnie czuje się Pani w show biznesie. Wrażenie robią także liczby, dotyczące osób śledzących Panią na Instagramie – niedługo pęknie bariera 2 milionów obserwujących, a na Facebooku – 800 tysięcy.
– Energii, jak już Pan zauważył, mi nie brakuje. Chcę spróbować wszystkiego, co się da. Filmowa rola w „Kobietach mafii 2”, bycie jurorką z programie „Dance, dance, dance”, projekty modowe. Jeśli jest możliwość, działam na wielu płaszczyznach.
Jest Pani osobą bardzo zaangażowaną w różne inicjatywy pomocowe, wspiera akcje, fundacje, sama nawet taką założyła.
– Obserwuję dzieciaki, co robią, jak się zachowują, co ich interesuje. Jako przykład podam mojego 11-letniego siostrzeńca, który większość wolnego czasu spędza z nosem w smartfonie, serfując po Internecie. Chciałabym zachęcać młode pokolenie do aktywności fizycznej. Sport jest fantastyczny. JJ’s Stars Foundation, którą chcę rozwinąć, ma kształcić i wspierać proces treningowy młodszych zawodników i pokazywać, że sport jest świetną przygodą.
Tak, staram się brać udział w wielu projektach, wspierających różne grupy. Wzięłam czynny udział w akcji „Mistrzynie w szkołach”, zorganizowanej przez Fundację Otylii Jędrzejczak, której celem jest mobilizacja dziewcząt w wieku licealnym do większej aktywności ruchowej.
Od sześciu lat jestem z Fundacją Cancer Fighters. Tutaj głównym zadaniem jest motywowanie dzieci do walki z chorobą nowotworową i pokazanie im, że diagnoza to nie jest jeszcze wyrok, lecz impuls do pokazania swojej wewnętrznej siły.
Jestem bardzo dumna z faktu, że zostałam ambasadorką Olimpiad Specjalnych. To dla mnie wielkie wyróżnienie i zarazem odpowiedzialność. Angażuję się w najbliższe wielkie wydarzenie, czyli Światowe Zimowe Igrzyska Olimpiad Specjalnych Kazań 2022.
Chciałabym dodać, że miejscem, gdzie uczyłam się wrażliwości na niepełnosprawność, cierpienie drugiego człowieka, był m.in. Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 3 w moim rodzinnym Olsztynie. Chodziłam do klas z oddziałami integracyjnymi. To doskonały sposób, by poznać bliżej potrzeby, ale też mentalność niepełnosprawnych. Kolejna świetna szkoła życia.
Jest Pani mistrzynią sztuk walki, próbowała wielu dyscyplin sportu. Skąd zainteresowanie tenisem?
– W 2019 roku przygotowując się do walki na Florydzie spotkałam Paulę Kanię-Choduń. Zaprzyjaźniłyśmy się. Powiedziałam, że może spróbowałabym zagrać w tenisa. Paula podarowała mi wtedy rakietę i buty do tenisa. To był taki pierwszy kroczek. W tym roku postanowiłam na dobre zająć się tenisem. Moim trenerem jest Wojciech Batorski, ćwiczę regularnie na kortach House of Tennis w Bartągu koło Olsztyna. Z każdym tygodniem czuję się coraz lepiej na korcie. Znam dobrze Agnieszkę i Ule Radwańską. Doceniam co zrobiły dla rozwoju dyscypliny w Polsce. Pewnie tak dobra już nie będę (śmiech), ale jak mówi klasyk „trening czyni mistrza”.

Rozmawiał Maciej Łosiak
Wojtek Batorski (Head Coach House of Tennis) o Joannie Jędrzejczyk
Joanna Jędrzejczyk ma nieprawdopodobny talent do sportu, świetną koordynację i kondycję, czyli idealną bazę do nauki gry w tenisa. Na korcie jest skupiona i zawsze daje z siebie 100 procent, a co najważniejsze tenis to dla niej świetna zabawa. Trenujemy od kilku miesięcy, a już zrobiła znaczne postępy i jest w stanie rozgrywać mecze w ramach klubowego challengu. Na razie może bez spektakularnych sukcesów, ale traktujemy to jako naukę gry na punkty i „ogrywanie się”. Jestem przekonany, że już niedługo będzie już bardzo swobodnie czuć się na korcie i z tenisowych pojedynków również będzie wychodzić zwycięsko.
