Maks Kaśnikowski (311. ATP) nie był faworytem w meczu z notowanym na 85. miejscu w rankingu Hiszpanem Jaume Munarem w drugiej rundzie Challengera ATP Invest Szczecin Open. Polski tenisista walczył do ostatniej piłki, ale nie był w stanie pokonać po raz pierwszy w karierze zawodnika z TOP 100 rankingu ATP i przegrał 4:6, 3:6. Nie powiodło się też duetowi Kaśnikowski i Łukasz Kubot. Obaj nie sprostali najwyżej rozstawionej parze w turnieju, Denysowi Molchanowi oraz Davidowi Vega Hernandezowi. Polska para przegrała 6:4, 2:6, 7-10.
Faworyt z Hiszpanii potwierdził klasę
Jaume Munar urodził się na Majorce. Zdobył 16 zawodowych tytułów, z czego dziewięć w imprezach rangi ATP Challenger. W maju 2019 roku był już 52. na świecie w notowaniu ATP, a aktualnie zajmuje 85. miejsce w rankingu. W tym sezonie jego najlepszym rezultatami były półfinał imprezy ATP 250 w Santiago, a także zwycięstwo w Challengerze w San Marino.

Do Szczecina Hiszpan przyjechał z Sewilli, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Alessandro Giannessim. W pierwszej rundzie w bardzo dobrym stylu odprawił Rudolfa Mollekera 6:1, 6:3.
Maks Kaśnikowski w rankingu jest 311. na świecie, a był już 21 miejsc wyżej. 20-latek cały czas robi progres i znacznie częściej pojawia się w imprezach cyklu ATP Challenger. W tym sezonie grał w ćwierćfinałach w Modenie oraz w Kozerkach. W I rundzie w Szczecinie mierzył się z Jelle Selsem. Holender poddał mecz po przegraniu pierwszego seta 1:6.
Znakomity początek Maksa, później Munar podniósł poprzeczkę
Polak rozpoczął mecz od podwójnego przełamania i prowadzenia 4:0. Od tej pory na wyższy poziom wskoczył Munar i Kaśnikowski przegrał sześć kolejnych gemów, a w efekcie całego seta.
– Początkowo miałem trochę szczęścia. Parę razy „przysłowiowo” zamknąłem oczy, strzeliłem niesamowite piłki. Wszystko mi wychodziło, o czym sobie pomyślałem i co chciałem zagrać. Pierwsze cztery gemy zaprezentowałem kosmos, dużo powyżej poziomu, który normalnie prezentuję – mówił Polak po meczu.
– Później przeciwnik bardzo wysoko podniósł poprzeczkę, żeby go skończyć musiałem zagrać 5-7 piłek, a i tak do wszystkiego dochodził. Przestał oddawać mi punkty za darmo, więc zasłużenie wygrał pierwszego seta. Później próbowałem coś zmienić. Chciałem trochę skrócić grę i chodziłem do siatki, bo długich wymianach nie miałem zbyt dużo szans. Krótkie też się nie opłaciły. Niestety się nie udało – dodał.
Kaśnikowski wyciągnie pozytywną lekcję z dwóch spotkań singlowych, które rozegrał w 30. edycji Invest in Szczecin Open.
– Pierwsze cztery gemy pokazały mi, że mogę grać na wysokim poziomie, właśnie z takimi zawodnikami Munar. Dziękuję organizatorom za dziką kartę, kibicom, a także wszystkim tym, którzy pracują przy organizacji turnieju – podsumował polski tenisista.
Porażka w grze podwójnej

Maks Kaśnikowski i Łukasz Kubot w szczecińskim turnieju wystąpili dzięki “dzikiej karcie”. Późnym popołudniem w środę po bardzo wyrównanym spotkaniu pokonali Piotra Matuszewskiego i Kaia Wehnelta, dzięki czemu wyznaczono ich do gry o półfinał w czwartkowym meczu dnia.
Ich rywalami byli najwyżej notowani w imprezie, 76. na świecie Denys Molchanov oraz 61. David Vega Hernandez. Nic więc dziwnego, że zdecydowanym faworytem była para ukraińsko-hiszpańska, jednak Polacy przy wsparciu publiczności nie zawieszali broni.
Początek meczu był bardzo wyrównany, oba duety wygrywały swoje podania. Przy stanie 4:4 i równowadze znakomitym returnem popisał się Kubot. Kilka minut później Polacy przypieczętowali wygraną w pierwszym secie. Molchanov i Vega Hernandez wykorzystali pierwszą szansę na przełamanie. Przewagi nie oddali do końca i doszło do super tie-breaka.
W tej części spotkania najpierw prowadzili Polacy, później na czoło wysunęli się rozstawieni z numerem 1. Ukrainiec i Hiszpan. Ostatecznie to oni wyszli zwycięsko z pojedynku, wygrywając do siedmiu.
– Tym się charakteryzują się mecze deblowe, że jedna piłka może tutaj zmienić wszystko. Pierwszy set był na wysokim poziomie, choć rywale dominowali, to my wygraliśmy ostatnią piłkę. Przegrałem swój serwis na początku drugiej odsłony i to było kluczowe. To był moment zwrotny. Super tie-break – tu prowadziliśmy nawet 5-1, ale nie potrafiliśmy tego przytrzymać do końca. Uważam, że zostawiliśmy na korcie wszystko z Maksem. Był to dla nas zaszczyt, żeby zagrać przed szczecińską publicznością. Mam bardzo dużo super wspomnień, cieszę się, że mogłem tu zagrać. Szkoda, że przegraliśmy, ale taki jest ten sport – podsumował występ Kubot.