Fryderyk Lechno-Wasiutyński: Do treningów nie trzeba go zachęcać

Od kiedy tylko pamiętam lubiłem tenis i chciałem grać – mówi Fryderyk Lechno-Wasiutyński. – Syna nigdy nie musiałem gonić na trening. Wręcz przeciwnie, czasami trzeba go było hamować, żeby nie „przedobrzył” – dodaje Michał Lechno-Wasiutyński, ojciec i zarazem trener zawodnika.

Tekst: Tomasz Sikorski

Młody tenisista, rocznik 2005 reprezentujący Park Rekreacyjno-Sportowy fairPlayce Poznań rywalizuje obecnie w kategorii kadetów. Startując jeszcze wśród młodzików odniósł kilka znaczących wyników. Z tych najważniejszych warto wymienić ubiegłoroczny tytuł halowego mistrza Polski do lat 14, i to wywalczony zarówno w singlu jak i w grze deblowej. Fryderyk miał za sobą także kilka bardzo udanych występów w turniejach z cyklu Tennis Europe.

– Za tym wszystkim stoi ciężka i systematyczna praca. I to każdego dnia. Fryderyk trenuje od trzech do pięciu godzin dziennie. Oczywiście na początku te zajęcia nie były tak intensywne, bo syn po raz pierwszy rakietę w ręku miał będąc trzylatkiem. Dwa lata później już regularnie trenował. I tak to powoli się rozkręcało… – mówi ojciec nastolatka z Kamińska. – Ja sam nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy stanąłem na korcie. W moim przypadku nie było innego wyjścia, skoro tata jest trenerem. Trudno jednak powiedzieć, że to on przekonał mnie do tenisa. Ja sam tego chciałem. Od razu polubiłem ten sport i z każdym kolejnym rokiem lubię go coraz bardziej – zapewnia Fryderyk.

– Co jest w nim takiego fajnego? Choćby treningi, które są różnorodne i ciekawe. Chętnie jeżdżę też na turnieje, na których można nawiązać ciekawe przyjaźnie. I to zarówno w kraju jak i zagranicą. Nie mam więc żadnego problemu z tym, że koledzy mają czas dla siebie, a ja idę na trening – przekonuje Fryderyk. – Syna nie trzeba gonić do pracy – zapewnia tata będący jednocześnie jego szkoleniowcem. Takie połączenie czasami bywa kłopotliwe. – W naszym przypadku ten model funkcjonuje tak jak należy. Przyznaję jednak, że trenowanie syna jest trudne, ponieważ co oczywiste relacje między rodzicem i dzieckiem są inne niż między trenerem i zawodnikiem. Tacie można więcej ponarzekać – mówi.

Na szczęście, Fryderyk praktycznie na nic nie narzeka i jego ojciec może się skupić na zajęciach i przygotowaniu optymalnego planu, aby syn z każdym kolejnym rokiem czynił postępy. Co w tym planie jest najważniejsze? – Choćby dobrze wykonana praca i odpowiedni dobór turniejów. Ich zbalansowanie, tak by jedne były bardziej wymagające, a inne mniej. W przypadku syna ważne były na przykład występy w turniejach z cyklu Tennis Europe – mówi Michał Lechno-Wasiutyński.

– Startując poza granicami kraju jest okazja, aby mierzyć siły z graczami prezentującymi różny styl gry, różną taktykę czy też dysponujących choćby większą siłą fizyczną. Syn jak na razie tymi warunkami fizycznymi nieco odstaje od swoich rówieśników i jest jednym z najniższych. Takie różnice w tym wieku są jednak normalne. Każdy rozwija się przecież swoim tempem – dodaje. Na szczęście, Fryderyk ma czym nadrabiać na korcie braki fizyczne. – Jak na swój wiek jest graczem kompletnym. Nie ma elementu, w którym byłby słabszy. Na przykład jego forehand jest tak samo skuteczny co backhand. To na pewno jego atut – uważa ojciec. O tym, że ten rodzinny duet bardzo poważnie podchodzi do tenisa może świadczyć choćby to, że nawet podczas pandemii nie było mowy o odpuszczaniu treningów.

– Mieliśmy możliwość trenowania na korcie i skrzętnie z tego korzystaliśmy. Tak zresztą robili wszyscy, którzy traktują tenis na poważnie. Ten sezon jest jednak wyjątkowy. Wiele imprez zostało przełożonych. Jedną z nich jest m.in. Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży. Z wiadomych względów przez jakiś czas będziemy grać tylko w kraju. Jak tylko jednak pojawi się możliwość występów za granicą to z niej skorzystamy – zapewnia Michał Lechno-Wasiutyński. Jego syn także pali się do gry w międzynarodowych imprezach i bardzo ceni sobie starty choćby w turniejach z cyklu Tennis Europe. – Wygraną w tych zawodach stawiam na równi ze zdobytymi złotymi medalami mistrzostw Polski – podkreśla nastolatek, który ze światowych gwiazd najbardziej ceni sobie Rafaela Nadala.

– Podziwiam go przede wszystkim za waleczność. Odpowiada mi również jego zachowanie na korcie, jak i poza nim – mówi Fryderyk Lechno-Wasiutyński, który skuteczną grę na korcie musi łączyć z nauką. A nie jest to przecież takie proste. – W związku z licznymi treningami i wyjazdami na turnieje od pewnego czasu mam indywidualny tok nauczania. Obecnie skończyłem Szkołę Podstawową w Łopuchowie i teraz będę się uczył w Szkole Mistrzostwa Sportowego – dodaje. A gdzie w tym wszystkim czas na hobby? – Jeśli jest czas to spędzam go aktywnie, na sportowo. Lubię pojeździć na rowerze, pograć w bilard lub w golfa, bo tak się  składa, że niedaleko naszego domu jest pole do uprawiania tego sportu. I chętnie tam z tatą zaglądamy, ale nie zamierzam zamieniać tenisa na golfa – kończy zawodnik.

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Iga wygrywając prestiżowy turniej w Madrycie, wyprzedziła najlepszą do tej pory wśród najlepiej zarabiających Polek i Polaków płci obojga wszech czasów Agnieszkę Radwańską. Fot. www.depositphotos.com

Polscy milionerzy tenisa. Iga wyprzedziła Isię

Iga Świątek wciąż bije kolejne rekordy. Zarówno światowe, jak i na krajowym podwórku. Strona internetowa www.historiapolskiegotenisa.pl skrzętnie odnotowuje te drugie, przybliżmy zatem dwa tegoroczne osiągnięcia. Niespełna miesiąc przed przypadającymi