Poświęcają czas, energię, nie patrząc na trudności czy wręcz bariery. O takich ludziach mówi się: bezgranicznie oddani swojej pasji. Taką osobą jest – bez dwóch zdań – Andrzej Kurcewicz. Dla mieszkającego w Nowym Tomyślu prezesa firmy DOMBUD tenis znaczy bardzo dużo. To zarówno aktywność fizyczna, możliwość rywalizacji, ale również odskocznia od codziennych spraw i problemów.
– O Andrzeju można mówić wyłącznie pozytywnie – podkreśla uśmiechając się Robert Napierała, prezes Stowarzyszenia Kultury Fizycznej Groclin Sport w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie regularnie trenuje prezes Kurcewicz. – Jest bardzo zaangażowany w nasze lokalne, tenisowe życie. A na korcie to prawdziwy dżentelmen, zawsze grający fair play. Często miałem okazję z nim rywalizować. Dysponuje dobrym forhendem, ale, przede wszystkim, jest regularny w swojej grze. To „betonowa ściana”, piłka wraca za każdym razem.
Andrzej Kurcewicz na dobre zainteresował się białym sportem na początku lat 80., a jego pierwszym ważnym zakupem były dwie aluminiowe rakiety marki Polonez. – Oczywiście inspiracją były wyniki, uzyskiwane przez Wojciecha Fibaka, który był wtedy czołową „rakietą” świata – wspomina.
Pan Andrzej sportem interesował się od najmłodszych lat. Naturalnie, jak to u młodych chłopaków bywa, wpierw była fascynacja piłką nożna. W szkole podstawowej kibicował Polonii Nowy Tomyśl i sam amatorsko grał w futbol. Z kolei w miejscowości Boruja Kościelna (tam też mieszkał), położonej 6 kilometrów od Nowego Tomyśla, pomagał „zakładać” lokalny klub BORUSJĘ – grając na boisku, a raczej przygotowanej łące w Borui Nowej.
– Po maturze, i „po przygodzie z wojskiem” rozpocząłem studia na Politechnice Poznańskiej, Wydział Budowy Maszyn, kierunek mechanika. Oprócz nauki był też sport, a konkretnie tenis. Starałem się systematycznie grać. Przychodziłem na korty Warty przy Drodze Dębińskiej. Grałem amatorsko, byłem samoukiem – wspomina Andrzej Kurcewicz. I dodaje, że po uzyskaniu dyplomu pozostał w stolicy Wielkopolski i poświęcił się głównie pracy zawodowej. Był zatrudniony w Poznańskiej Fabryce Łożysk Tocznych, później – w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Obrabiarek i Urządzeń Specjalnych, która to firma ściśle współpracowała z Politechniką Poznańską.
– Powrót do Nowego Tomyśla, a zarazem do tenisa, nastąpił w połowie lat 90. Niestety, tenisowa infrastruktura w moim rodzinnym mieście nie była i wciąż nie jest zbyt dobra. Przy stadionie miejskim znajdują się dwa otwarte korty ceglane. Zdecydowanie brakuje obiektu pod dachem, w którym byłoby można uprawiać tenis – mówi pan Andrzej i dodaje, że takim miejscem nie jest kryte lodowisko pod taflą, którego nawierzchnia jest odpowiednia i są nawet widoczne przez lód linie wyznaczające kort tenisowy, ale kompleks przeznaczony jest przecież w okresie jesienno-zimowym dla miłośników sportów zimowych. – Wprawdzie w 2003 roku powstał Nowotomyski Klub Tenisowy, którego jestem członkiem, to jednak bez dużych nakładów i wsparcia miasta nie ma szans na budowę hali – wyjaśnia bohater tekstu.
Andrzej Kurcewicz jest także związany (również jako członek) ze Stowarzyszeniem Kultury Fizycznej Groclin Sport w Grodzisku Wielkopolskim. I tutaj też realizuje się sportowo.
– Wspaniała atmosfera, wspaniali koledzy! Od ponad dekady rywalizuję w turniejach amatorskich, prawie wyłącznie w Grodzisku. Przed laty, gdy w tenisa grywał jeszcze prezes Zbigniew Drzymała, organizowane były „Turnieje Prezesów”. Ta tradycja przetrwała. A w każdy weekend odbywają się imprezy dla amatorów. Duża w tym zasługa trenera Michała Szpaka oraz prezesa Stowarzyszenia Roberta Napierały – zaznacza pan Andrzej, dodając jednocześnie, że zajęcia są możliwe latem i zimą – w cyklach turniejowych. W tym roku – mimo że z obiektu korzystają też piłkarze Warty Poznań, którzy rozgrywają w Grodzisku jako gospodarze mecze w ekstraklasie – również przykryto balonem cztery korty.
– Staram się być na korcie dwa, trzy razy w tygodniu. Jak wspominałem, nigdy nie uczyłem się grać pod okiem instruktora, ale jeden trening pozostał w mojej pamięci. Odbijałem piłkę na korcie z Nazarem Szpakiem (syn Michała Szpaka, który był zawodnikiem, obecnie jest trenerem i pracuje w Niemczech – przyp. red.). Zapamiętałem cenną uwagę, którą mi przekazał: „Przy serwisie czy innych uderzeniach trzeba pamiętać o sile uścisku rączki, w skali 1-10”. Ta wskazówka okazała się bardzo pomocna – mówi prezes Kurcewicz, który jest również wielkim kibicem białego sportu. – Nie opuściłem żadnego z challengerów rozgrywanych na kortach Parku Tenisowego Olimpia. Do dziś pamiętam pierwszą edycję Porsche Open (obecnie Poznań Open – przyp. red.) i koncert Maryli Rodowicz. Podziwiałem też grę Goffina, Robredo, Janowicza, Agnieszki Radwańskiej, Magdy Linette, Kasi Piter, Kubota i Hurkacza. I podkreśla, że wielkim wydarzeniem i świętem był dla niego triumf Igi Świątek w wielkoszlemowym turnieju Rolanda Garrosa, choć pozostał lekki niedosyt, gdyż mogła wygrać także w grze podwójnej.
Andrzej Kurcewicz, który w tym roku został prezesem Przedsiębiorstwa Budowlanego DOMBUD Sp. z o.o. w Nowym Tomyślu, bardzo miło wspomina też tenisowe pojedynki z Marianem Piterem: – Rywalizujemy amatorsko, ale walka jest i żaden z nas nie odpuszcza. A warto dodać, że kolega Marian to dziadek doskonale znanych z profesjonalnych turniejów Kasi i Kuby Piterów oraz ojciec trenera Darka – zaznacza pan Andrzej i dodaje: – Dzisiaj życzymy Marianowi zdrówka i powrotu na korty.