Drugi dom na kortach AZS

Każdy ośrodek tenisowy w Polsce ma swoją specyfikę i atmosferę. Tworzą ją oczywiście zawodnicy, trenerzy, czy szefostwo klubu. W zdecydowanej większości takich miejsc są również osoby, bez których trudno wyobrazić sobie wypicie porannej kawy, czy zjedzenie porządnego, domowego obiadu. Marek i Urszula Tomaszewscy, którym pomaga syn Mateusz od „zawsze” związani byli z tenisem, a od kilku lat tworzą drugi dom na kortach AZS przy ul. Noskowskiego w Poznaniu.

– Tomaszewscy? To ludzie tenisa, którzy tworzą fantastyczną atmosferę. Marek ma poczucie humoru i świetny kontakt z ludźmi. Ula fantastycznie gotuje. Na Mateuszu też zawsze można polegać. Team Tomaszewskich doskonale wpisał się w nasz klubowy obiekt. Dzięki Markowi zacząłem dodatkowo inwestować w zieleń na naszym obiekcie. Ma on rękę do pielęgnacji roślin – mówi z uśmiechem Jacek Muzolf, szef sekcji tenisowej AZS Poznań.

W podobnym tonie wypowiada się Urszula Dota, trenerka w akademickim klubie: – Każdy z rodziny Tomaszewskich interesuje się tym, co dzieje się w naszej sekcji. Są na bieżąco z wynikami uzyskiwanymi przez dzieciaki. Tworzą dobry klimat. Każdy z nas trenerów, a myślę, że również dzieci z przyjemnością spędzają czas w klubowej kawiarence. Tomaszewscy są dobrym duchem tego miejsca.

Smykałka do tenisa

Marek Tomaszewski zamiłowanie do białego sportu przejął po ojcu – Tadeuszu. – Ojciec reprezentował kilka poznańskich klubów: Wartę, Surmę i Olimpię. Jego największy sukces to jak pamiętam był złoty medal mistrzostw Polski w grze podwójnej, który wywalczył w 1953 roku – wspomina pan Marek.

On sam na korty trafił późno, mając 12 lat. Na obiekt Olimpii na Golęcinie przyprowadził go tata w roku 1971. Pierwszym szkoleniowcem młodego adepta został Bronisław Fraszewski, wielka, tenisowa osobowość.

– Miałem smykałkę do tenisa, którą przejąłem od ojca. Wprawdzie spektakularnych wyników nie osiągnąłem, ale dzięki tenisowi poznałem wielu świetnych ludzi, przejechałem całą Polskę i zobaczyłem kilka ciekawych miejsc w Europie – zaznacza M. Tomaszewski. I dodaje, że od 15. roku życia zaczął intensywniej startować w turniejach. Jednym z najbardziej pamiętnych był wyjazd na Węgry w 1976 roku. Młody Tomaszewski reprezentował wtedy barwy Olimpii, a w kadrze, która udała się na zgrupowanie nad Balaton byli m. in. trener Wiesław Gąsiorek, Jerzy Płotkowiak, Michał Stachurski, Kazimierz Adamczak, Paweł Geldner, czy Jolanta Rozala.

Wojsko, a potem rodzina

Marek Tomaszewski w tenisa grał do 21. roku życia. – W tamtych czasach każdy młody, zdrowy mężczyzna musiał odbyć służbę wojskową. Poszedłem więc w kamasze, a po zakończeniu służby szybko ułożyłem sobie życie rodzinne. Po ślubie z Ulą urodziły się dzieci Mateusz, a potem Karina – wspomina pan Marek, który wówczas już na dobre związał się z tenisem. Przez kilka sezonów pracował na kortach Grunwaldu przy Bukowskiej, a następnie przez 18 lat prowadził z żoną kawiarenkę na obiekcie Olimpii w Lasku Golęcińskim.

– Miałem okazję spotkać wiele ciekawych osób, w tym także czołowych tenisistów. Zajmowałem się naciąganiem rakiet – co zresztą robię również obecnie. Podczas challengera (obecnie Poznań Open – przyp. red.) naciągałem rakiety takim graczom jak Juan Martin del Potro, Philip Kohlschreiber, Pablo Carena Busta. W pamięci utkwił mi też Australijczyk polskiego pochodzenia – Peter Luczak. Preferował on naciąg drut z jelitem, a rakietę naciągał na… 13,5 kg – opowiada Tomaszewski.

Dzieci na korcie

Oczkiem w głowie małżeństwa Tomaszewskich były ich dzieci. Starszy Mateusz, który obecnie pomaga rodzicom na kortach przy Noskowskiego lubi sport, ale jak sam zaznacza za tenisa wziął się zbyt późno i teraz, będąc dojrzałym mężczyzną, nadrabia zaległości. Z kolei Karina od najmłodszych lat przejawiała talent do różnych dyscyplin.

­– W wieku 13 lat wywalczyła w Stuttgarcie w swojej kategorii wiekowej tytuł mistrzyni świata w taekwondo. Zaczęła też grać w tenisa. Jej pierwszym szkoleniowcem został Jerzy Płotkowiak. Karina miała sportowy charakter. Grała w Olimpii, a następnie w AZS Poznań. Z akademicką ekipą wywalczyła m.in. złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. W pewnym momencie kariery zdecydowała się na wyjazd do Włoch do silnego klubu z Foggi, gdzie grała z sukcesami – zaznacza Marek Tomaszewski. I dodaje, że Karina zakochała się i w młodym wieku 20 lat urodziła córkę Victorię. Pracowała zawodowo, chciała wrócić do tenisa. Niestety, w 2011 roku doszło do tragicznego wypadku samochodowego, w którym Karina zginęła. Victorię wychowuje obecnie jej tata, a państwo Tomaszewscy starają się tworzyć rodzinna atmosferę w kawiarence na kortach AZS.

– Mamy nadzieję, że nasi klubowicze czują się dobrze przy Noskowskiego – mówi zgodnie małżeństwo Tomaszewskich, a pan Marek zaznacza, że nadal czuje się w niezłej formie i regularnie wychodzi na kort, a jednym z ulubionych jego sparingpartnerów jest artysta malarz Romuald Mrowiński.

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Stefan Hula pracuje teraz z kadrą kobiet, ale w wolnym czasie lubi oglądać tenis i chwyta za rakietę. Fot. Polski Komitet Olimpijski

Stefan Hula. Mistrz skoków chwyta za rakietę

Nawet jeśli ktoś nie pasjonuje się skokami narciarskimi, to musi kojarzyć Stefana Hulę. Były zawodnik narciarski skakał razem z Adamem Małyszem, a potem z Kamilem Stochem,. Stefan Hula pracuje teraz

– Polski tenis jest teraz w bardzo dobrym momencie, ponieważ macie zawodników w czołówce światowej WTA i ATP - mówi Emilio Sánchez (z prawej) w rozmowie z Radosławem Bieleckim. Fot. Archiwum prywatne R. Bielecki

Emilio Sánchez: Polskę mam w sercu

Z Emilio Sánchezem Vicario, byłym wybitnym hiszpańskim tenisistą, teraz dyrektorem generalnym i założycielem akademii Emilio Sánchez Academy w Naples na Florydzie, z oddziałami w Barcelonie, Szanghaju i Dubaju, niedawno wprowadzonym do galerii sław