Aleksandra Ostrowska: Cieszę się życiem – rodziną, tenisem i tym, że pokonałam chorobę

Aleksandrą Ostrowską, wrocławianką, prawnikiem (radcą prawnym) z wykształcenia, pasjonatką tenisa z wyboru, o wielkiej miłości do męża i synka, o tym jak ważny w jej życiu jest sport i dlaczego nie boi się trudnych tematów, także tych osobistych, rozmawia Maciej Łosiak.

Jest Pani kobietą odważną, która otwarcie mówi o niełatwych momentach w swoim życiu. Choroba to coś bardzo intymnego, a Pani nie milczy, wręcz przeciwnie – jeśli ktoś jest zainteresowany – stara się opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Dlaczego?

– Tak, przebyłam chorobę nowotworową. Przeszłam ciężką operację, byłam poddana chemioterapii. Teraz jestem zdrowa i cieszę się życiem: rodziną, tenisem i tym, że pokonałam chorobę. Mówię o tym, bo dla osób, które są w podobnej sytuacji, chorujących na raka, moje doświadczenie może okazać się pomocne i dodać otuchy. Obecnie angażuje się w różnego rodzaju projekty mające wspierać chorujących.

Czy sport, a w tym wypadku tenis, pomógł w przezwyciężeniu choroby?

– W trudnych chwilach najważniejsi są najbliżsi i oni byli przy mnie. A sport? Oczywiście bardzo pomaga. Trening, zmęczenie fizyczne pozwalają zapomnieć, odgonić złe myśli. Nawet w trakcie chemioterapii rywalizowałam na korcie, mimo że straciłam wtedy sporo kilogramów i byłam chudzielcem (śmiech).

Skąd tenis w Pani życiu?

– Ta historia nie jest zbyt skomplikowana (śmiech). Kiedy miałam 6 lub 7 lat na korty KKT Wrocław przyprowadził mnie mój tata – Wojciech Muczke, który jest trenerem tenisa. Zaczęłam grać i spodobało mi się. Zawodniczo rywalizowałam do 15. roku życia, później też nie zrezygnowałam z białego sportu – grając, ale już zdecydowanie mniej. Przede wszystkim zajęłam się szkoleniem. Działałam w tenisie z małymi przerwami nawet podczas studiów i po ukończeniu uczelni.

Największe sukcesy nastoletniej Oli…

– Nie będę opowiadać o poszczególnych turniejach. Wolę przypomnieć koleżanki, z którymi zmierzyłam się na korcie, a są to wielkie nazwiska w polskim tenisie, jak choćby siostry Radwańskie, Magda Kiszczyńska czy Marta Leśniak. Z najbardziej utytułowaną z tego grona Agnieszką Radwańską zagrałam wiele razy. Przeważnie było lanie, ale raz – choć być może „Isia” tego pamiętać nie będzie – pokonałam ją. Mam więc w swoim CV wygraną z triumfatorką WTA Masters. (śmiech). Znam Agnieszkę od wielu, wielu lat i bardzo ją cenię. A nasi ojcowie również znają się i utrzymują kontakt do dziś. Ja zostałam mamą w ubiegłym roku, a Agnieszka niedawno urodziła Jakuba. Może kiedyś spotkamy się na turniejach, kibicując na korcie naszym synom. (śmiech)

No właśnie, jak czuje się młoda mama?

– Doskonale. Antoś urodził się we wrześniu ubiegłego roku i jest to nasze – moje i męża – oczko w głowie. Całą rodziną wybraliśmy się w czerwcu na Drużynowe Mistrzostwa Polski Prawników, które odbyły się na Kortowie w Poznaniu. Antoś wraz z tatą klaskali po dobrych zagraniach mamy. Chłopak rośnie jak na drożdżach i ciekawe, czym bardziej w życiu się zainteresuje: sportem czy muzyką?

Muzyką…

– Tak, muzyką, bo mąż Marcin jest skrzypkiem (patrz ramka – przyp. red.). Synek ma słuch muzyczny. Ale myślę, że sport będzie też częścią życia Antka, tym bardziej, że Marcin gra również amatorsko w tenisa.

Zdobyła Pani z koleżankami złoty medal DMP. Jakie to uczucie być najlepszą tenisistką wśród kobiet prawników?

– Doskonałe. Cieszę się ogromnie z tego wyniku. W finale pokonałam Małgorzatę Głódkowską z Trójmiasta, świetną zawodniczkę. Wielkie słowa uznania dla dziewczyn z naszego zespołu, Magdy Jeziorskiej i Julii Mlost, która podobnie jak ja jest od niedawna mamą.

Czy praca zawodowa i rodzina pozwalają na regularne treningi tenisowe?

– Nie jest łatwo, ale staram się raz, czasami dwa razy w tygodniu wyjść na kort. Dodatkowo biegam, uprawiam fitness. Oczywiście na pierwszym miejscu jest rodzina. Z zawodu jestem radcą prawnym, egzamin zawodowy  zdałam, będąc jeszcze w ciąży. W turniejach prawniczych staram się dzielnie reprezentować OIRP Wrocław, które wspiera moje wysiłki.

Zdaję sobie sprawę, że trudno jest mówić osobie pytanej o mocnych, tenisowych stronach jej gry, ale…

– Powiem krótko: gram urozmaicony tenis, jest dużo skrótów, slajsów, mam dobry pierwszy serwis i jestem regularna na korcie  – myślę, że te elementy często decydują o wygranej. Do tego na „stare lata” poprawiła mi się głowa – w decydujących momentach jestem w stanie wyłączyć emocje i skupić się na analizie.

Rozmawiając z Panią czuje się pozytywną energię. Skąd Pani czerpie tyle optymizmu i witalności?

– Jestem osobą, która „trochę” doświadczyła w życiu (śmiech), ale przede wszystkim takim potężnym motorem napędzającym mnie do działania jest – bez dwóch zdań – rodzina.

RAMKA

Marcin Ostrowski – skrzypek, solista, kameralista, koncertmistrz Filharmonii Zabrzańskiej, absolwent Akademii Muzycznej w Poznaniu, Universtiaet der Kuenste w Berlinie i Royal Northern College of Music w Manchesterze. W 2018 roku obronił tytuł doktorski na wrocławskiej Akademii Muzycznej. Laureat licznych konkursów ogólnopolskich i międzynarodowych, umiejętności doskonalił pod okiem takich znakomitości, jak m. in. Ida Haendel, Wanda Wiłkomirska, czy Maxim Vengerov.

Fot. Bartosz Jankowski Fabryka Obrazu/Archiwum

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Stefan Hula pracuje teraz z kadrą kobiet, ale w wolnym czasie lubi oglądać tenis i chwyta za rakietę. Fot. Polski Komitet Olimpijski

Stefan Hula. Mistrz skoków chwyta za rakietę

Nawet jeśli ktoś nie pasjonuje się skokami narciarskimi, to musi kojarzyć Stefana Hulę. Były zawodnik narciarski skakał razem z Adamem Małyszem, a potem z Kamilem Stochem,. Stefan Hula pracuje teraz

– Polski tenis jest teraz w bardzo dobrym momencie, ponieważ macie zawodników w czołówce światowej WTA i ATP - mówi Emilio Sánchez (z prawej) w rozmowie z Radosławem Bieleckim. Fot. Archiwum prywatne R. Bielecki

Emilio Sánchez: Polskę mam w sercu

Z Emilio Sánchezem Vicario, byłym wybitnym hiszpańskim tenisistą, teraz dyrektorem generalnym i założycielem akademii Emilio Sánchez Academy w Naples na Florydzie, z oddziałami w Barcelonie, Szanghaju i Dubaju, niedawno wprowadzonym do galerii sław