60 lat dziennikarskiego tenisa

Dziennikarska rodzina tenisowa obchodzi okrągłą rocznicę 60 lat od pierwszych mistrzostw Polski.  – To wielkie święto naszego środowiska, bo to dziennikarze są tą grupą zawodową, które najwcześniej zaczęła w zorganizowanej formie grać w Polsce w tenisa. Warto o tym pamiętać. To powód do dumy i satysfakcji – podkreśla Zbigniew Chmielewski, współzałożyciel Klubu MEDIA, autor książek o tenisie (na zdjęciu głównym z prawej, obok Tomasz Barański, obecny prezes).

Pierwsze mistrzostwa dziennikarzy w tenisie zorganizowało na kortach warszawskiej Agrykoli ognisko TKKF Kaczka przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Właściwie była to grupka zapaleńców, którzy przyswoili sobie dewizę zaprzyjaźnionego z dziennikarzami Wojciecha Młynarskiego „Zimą narty – latem tenis”.

Zaczęło się skromnie – wystartowało zaledwie 15 osób. „Pogoda była piękna i było sporo dobrego tenisa” – wspominał Zbigniew Chmielewski, wieloletni dziennikarz sportowy PAP, chodząca encyklopedia białego sportu, nie tylko dziennikarskiego.

Zbigniew Chmielewski, wieloletni dziennikarz sportowy PAP.

Pierwszym mistrzem Polski dziennikarzy został Zbigniew Wojtowicz z kultowego tygodnika „Sportowiec”, uczeń Zbigniewa Bełdowskiego, jeden z najlepszych w Polsce zawodników młodego pokolenia, reprezentujący „elegancki, klasyczny tenis”. Wśród pań królowała lwowianka Krystyna Progulska. Jak wspomina Zbigniew Chmielewski, „w tenisa grała świetnie, z braku przeciwniczek często pojedynkowała się z mężczyznami, ogrywając ich bez skrupułów”.

Rysunki Zbigniewa Lengrena, autora karykatur, aforyzmów, twórcy słynnego prof. Filutka i jego psa Filusia. Na łamach “Przekroju” był wspominany przez córkę, “Katarzynę Lengren: “Poszedł na studia i ukończył je, ale czuł się zbyt doświadczony, by słuchać wykładów. Zaczął robić to, co lubił najbardziej, czyli rysować i grać w tenisa.”

W deblu partnerem Wojtowicza w pierwszym turnieju był jego redakcyjny kolega Łukasz Jedlewski, który tak zrelacjonował finałowy mecz i instrukcję otrzymaną od partnera: „Nie biegaj po korcie, bo będziesz przeszkadzał. Stój pod siatką i wal wszystko, co będzie w zasięgu ręki”. Tak też zrobiłem (…). Tak huknąłem jeden ze smeczów, że piłka przeleciała nad domkiem klubowym i poszybowała w dół ulicą Myśliwiecką. Nie muszę chyba dodawać, że bezapelacyjnie zdobyliśmy pierwsze miejsce”.

W Poznaniu, Sopocie, Lublinie…

Gdy z powodu budowy Trasy Łazienkowskiej konieczne stało się opuszczenie gościnnej Agrykoli, dziennikarskie turnieje przeniosły sie do Poznania, na korty GKS Olimpia, pod opiekę znakomitego organizatora Stanisława Garczarczyka z „Gazety Poznańskiej”. Funkcję dyrektora turnieju pełnił 12-krotny mistrz Polski Wiesław Gąsiorek, który podsumował jeden z turniejów słowami, że poziom jest… całkiem całkiem. W tym czasie sukcesy na zagranicznych kortach zaczął odnosić Wojciech Fibak, który nie stronił od kontaktów z dziennikarzami, oglądał mecze, a zdarzało się, że zasiadał na stołku sędziowskim. Na starcie stawało już 50–70 osób.

W latach 80. mistrzostwa odbywały sie na Śląsku – organizował je dziennikarz katowickiego „Sportu”, wielki entuzjasta tenisa Czesław Ludwiczek. Później pałeczkę przejęli inni. W Krakowie – Janusz Zielonacki, znany w całym kraju jako twórca Family Cup.

Dziś już trudno o takich społeczników, dla których jedyną nagrodą są kierowane pod ich adresem słowa uznania (chociaż, niestety, nigdy nie brakło malkontentów). Potrafili nie tylko sprawnie przeprowadzić rozgrywki i zapewnić zakwaterowanie, ale także zadbać o znakomitą atmosferę i moc turystycznych atrakcji. Na przykład uczestnicy zawodów w Łęcznej na zawsze zapamiętają wizytę w kopalni Bogdanka, prawie kilometr pod ziemią, gdzie niektóre odcinki kilkukilometrowej trasy trzeba było pokonywać na czworakach, w temperaturze blisko 40 st. C.

W Lublinie o rodzinną atmosferę dbali Mieczysław Piech i Andrzej Wawrzycki, w Zamościu – Janusz Kawałko. W Koninie gościnnym gospodarzem był Zbigniew Iciaszek, a w Łodzi – Janusz Wiśnioch. Zdarzało się (w Szczecinie i Gdyni), że nasze mistrzostwa były imprezą towarzyszącą międzynarodowym turniejom rangi ATP i ATP Challenger Tour. Później na dłużej zagościliśmy na różnych kortach w Warszawie –  ostatnio WKT Mera.

Andrzej Supron i nieżyjący już Ryszard Szurkowski podczas 55. Mistrzostw Polski Dziennikarzy w Tenisie (2016 r.) na kortach Legii.

W 1999 roku klub sformalizował działalność, rejestrując się pod nazwą Stowarzyszenie Tenisowo-Narciarski Klub Dziennikarzy MEDIA. Do klubu należą nie tylko dziennikarze. Czekamy również na członków wspierających, którzy mają prawo brać udział we wszystkich „niemistrzowskich” turniejach.

Oprócz letnich i zimowych (halowych) mistrzostw Polski, Klub MEDIA organizuje w różnych miejscowościach wydarzenia cyklu Grand Prix. Dużym zainteresowaniem cieszą się turnieje o Puchar Burmistrza Grodziska Mazowieckiego, a także – o Puchar Burmistrza Ożarowa Mazowieckiego. Warto też odnotować, że drużyna Klubu MEDIA została w sezonie 2018/2019 mistrzem Business Tennis Ligue.

Turniejem, na który się czeka, jest jak zawsze sprawnie zorganizowany Ogólnopolski Turniej Dziennikarzy o Puchar Niepodległości, rozgrywany w listopadzie na kortach Warszawskiego Klubu Tenisowego Mera (deble i miksty). Imprezie patronuje PZT. W minionym roku odbyła się piąta edycja wydarzenia, a głównym partnerem był Totalizator Sportowy.

Jacek Lepiarz. Zaczął grać w tenisa po sukcesach Wojtka Fibaka.

Na mistrzostwach świata

Stawką mistrzowskich turniejów był – oprócz tytułów i pucharów – udział w mistrzostwach świata dziennikarzy. Pierwsze takie zawody odbyły się w 1978 roku w Wenecji. Zwycięzcą został… hrabia Antonio Ardizzone, wydawca trzech sycylijskich gazet, który przyleciał własnym samolotem. W Wenecji powołano Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Tenisistów (AITJ). Polska jest członkiem założycielem Stowarzyszenia – deklarację założycielską podpisał Zbigniew Chmielewski, który został też wiceprezesem (obecnie członek honorowy AITJ). AITJ zrzesza ponad 20 państw, głównie europejskich, lecz także Kanadę, USA, Australię i Nową Zelandię.

Pod egidą tej organizacji odbyło się wiele wspaniałych imprez. Nasi reprezentanci grali na Sycylii, w Pörtschach, Bonn, Albenie… Dwa razy gościliśmy dziennikarzy z całego świata – w 2002 roku w Szczecinie, a w 2005 roku w Warszawie. Ten ostatni turniej został uznane przez uczestników za najlepsze mistrzostwa w historii.

Na mistrzostwa świata przyjeżdżało nawet 200 dziennikarzy (tylu zjawiło się w Warszawie), w tym wielu z przeszłością zawodniczą, co wydatnie podnosiło poziom rywalizacji. Nasza reprezentacja niemal zawsze wracała z medalami. Ostatnio, w 2018 roku złoto wywalczył w Chorwacji Jan Żołna (Radio Eska). Niestety, gdy przed sześcioma laty zmarł „organizacyjny geniusz”, sekretarz generalny AITJ, słowacki radiowiec Ladislav Kubiš, mistrzostwa świata dziennikarzy zaczęły podupadać.

Członkowie klubu startują też w innych turniejach. Zapraszają nas co roku koledzy z Austrii i Słowacji – do Pörtschach i Rajeckich Teplic na międzynarodowe mistrzostwa Słowacji. Gramy też w różnych turniejach dziennikarskich organizowanych przy zawodach z cyklu ATP i WTA, bywamy za Oceanem. W 2010 roku w mocno obsadzonym turnieju Polonia Open na Florydzie (USA) triumfował Wojciech Kaźmierczak z Polskiej Agencji Prasowej.

Rewia tuzów dziennikarstwa

Gdyby sporządzić listę wszystkich uczestników naszych turniejów w minionym sześćdziesięcioleciu – wyglądałaby naprawdę imponująco. Można było spotkać wiele ludzi powszechnie znanych z ekranów telewizyjnych, audycji radiowych oraz gazet i czasopism. Wymieńmy przykładowo takie nazwiska jak Bohdan Tomaszewski, Leopold Tyrmand, Jerzy Iwaszkiewicz, Andrzej Roman, Adam Choynowski, guru koszykówki Łukasz Jedlewski, Maciej Dowbor, Agata Passent.

Tytuły mistrzyń Polski zdobyły m.in. Alicja Resich-Modlińska i Agata Konarska. Wielu z nas mocno utkwił w pamięci Maciej Malinowski z Krakowa, szczycący sie tytułem… „Mistrza polskiej ortografii” (wykorzystywał każdą okazję, żeby przeegzaminować nas ze znajomości rodzimego języka). Wyjątkowo ciekawie opowiadał i pisał o tenisie Wojciech Nowosielski, powoływany na rzecznika prasowego międzynarodowych turniejów.

Anna Ruszczak i Marta Leleniewska. Ich rywalizacja na korcie, to ozdoba każdego, dziennikarskiego turnieju.

Starsi członkowie klubu mają w pamięci również dziennikarzy prasy regionalnej, którzy nie tylko grali w tenisa, lecz także cieszyli się autorytetem w środowisku. Dodajmy, że w Polsce Ludowej gazety te ukazywały się w dużych nakładach i często miały znacznie więcej czytelników niż ogólnopolskie. Ta wysoka pozycja naszych kolegów przez wiele lat ułatwiała organizację turniejów – przez pozyskanie poparcia lokalnych władz i przychylności sponsorów.

O kilku już napisałem. Lista jest znacznie dłuższa. Na przykład historię naszych zmagań na korcie współtworzył przez kilkadziesiąt lat Andrzej Kosiorowski – wieloletni dziennikarz „Nowin Rzeszowskich”, nie tylko świetny gracz, lecz także gawędziarz. Do tej pory pamiętam, jak egzaminował mnie przy kawie z historii igrzysk olimpijskich.

Mogliśmy spotkać na kortach takie osobowości, jak szanowanego konstytucjonalistę Wiktora Osiatyńskiego czy psycholożkę Ewa Osiatyńską. W ostatnich latach dołączył do klubu Andrzej Supron – mistrz świata i wicemistrz olimpijski w zapasach, obecnie komentator Eurosportu. Niestety wielu z naszej listy odeszło na zawsze…

Sam miałem przyjemność zagrać w parze z Piotrem Kraśką. Zmierzyłem się także z Mirosławem Kulisiem, twórcą i wydawcą tygodnika „Angora”. Ale to nie wynik meczu sprawił, że trafiła do mnie ufundowana przez „Angorę” główna nagroda – rakieta tenisowa. Nie wygrałem jej na korcie – wylosowałem w tomboli.

To taka tradycja, zapoczątkowana już podczas pierwszych mistrzostw (wtedy była to kaczka!). Później, w zależności od tego, jakich udało sie pozyskać sponsorów, można było wylosować np. odtwarzacz wideo (VHS), szafkę pod telewizor, lodówkę, rower, zegarek, skarpetki albo… pięć litrów oleju silnikowego. Każdy miał szansę na główną nagrodę, a żaden los nie był pusty.

Chociaż przyświecały nam hasła: rekreacja i zabawa, to jednak na korcie żartów nie było. Tytuł mistrza (mistrzyni) bardzo się liczył. Ponadto wyniki w MP decydowały o składzie ekipy na mistrzostwa świata.

Ponieważ zawody rozgrywane są w kilku kategoriach wiekowych, a niektórzy nie rozstawali się z rakietą przez kilkadziesiąt lat, najlepsi mogą mieć problemy z podaniem liczby zdobytych tytułów. Listę otwierają Andrzej Karczewski i Zbigniew Chmielewski z Polskiej Agencji Prasowej, która była przez dekady prawdziwą potęgą w dziennikarskim tenisie. Wielokrotnie wygrywał Wojciech Kaźmierczak (ma na koncie także mistrzowskie tytuły w badmintonie!). Pracę w PAP mają w życiorysie Zbigniew Weseli, Tomasz Barański, a także Tomasz Trzciński, który – gdy miał pecha w losowaniu – zwyciężał… w turnieju pocieszenia.

Dziennikarze wnieśli duży wkład w popularyzację tenisa. Chociaż w okresie PRL nie było to łatwe, gdyż władze uważały, że jest to sport burżuazyjny. Gdy zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi z „Trybuny Ludu” zaproponowałem opublikowanie wywiadu, który przeprowadziłem we Francji z Yannickiem Noahem, z żalem musiał odmówić (ale przekazał koledze ze „Sztandaru Młodych”). Artykuł o Borgu poszedł, ale… w wydaniu terenowym.

Zdjęcie uczestników Mistrzostw Polski Dziennikarzy w Tenisie w Olsztynie (2017 r.).

Znacznie łatwiejsze było natomiast zdefiniowanie dla potrzeb klubu zawodu dziennikarskiego: praca etatowa w prasie, radiu lub telewizji. Tzw. wolni strzelcy musieli spełnić warunek: co najmniej 50 proc. dochodu z działalności dziennikarskiej. Podobne kryteria przyjęła także AITJ.

Dziś – gdy rozmyła się definicja naszego zawodu, a prawo do miana dziennikarza rości sobie autor bloga o hodowli rybek akwariowych – te kryteria przestały być aktualne. Z kolei dziennikarze „tradycyjni” są zwykle znacznie bardziej obciążeni pracą niż dawniej i wyrwanie się na 2-3 dniowy turniej okazuje się często przeszkodą nie do pokonania. Słabszych demotywuje dodatkowo wizja czasem kilkusetkilometrowej podróży, aby później odpaść już w pierwszej rundzie. W tej w kwestii w ostatnich latach nastąpiły zmiany: dokładamy starań, aby solidną dawkę tenisa otrzymali wszyscy.

Tekst: Ireneusz Łukasik

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości